Na wstępie chciałbym przeprosić. Za wszystko. Z głębi serca i do bólu prawdziwie.

Traktujcie ten wpis z przymrużeniem oka.

Jestem winien wielkiego wybuchu, zderzenia z obcą planetą, wyginięcia dinozaurów, palowania Nabuzadonozora, upadku cesarstwa rzymskiego, wyniku bitwy po Grunwaldem. To przeze mnie piątek 13. jest pechowy, a co za tym idzie pojawienie się Masonerii. Oglądaliście plan Waszyngtonu, albo banknoty amerykańskie? A brzoza pod Tupolewem? Przepraszam.

Jestem największym draniem. Oddawałem się tajemnym praktykom, kursom i szkoleniom. Zdobyłem dogłębną wiedzę, o tym jak manipulować nie tylko jednostką, ale też całymi grupami, a może nawet Światem. Nie sprawia mi przyjemności obcowanie z drugim człowiekiem, lecz pragnę w pełni go kontrolować, mieć wpływ na jego myśli i działania.

Jestem zupełnie inny gdy rozmawiam z Tobą i inny gdy rozmawiam z kimś innym.

Mieliście dziś problem ze spaniem? Przepraszam – mea culpa.

Coś Wam zginęło, znaleźliście coś niepokojącego, otrzymaliście głuchy telefon? Ha ha ha! To przecież ja!

Nie wyszła Wam jakaś próba, albo nawet kilka razy pod rząd? Ktoś Wam ciągle rzuca kłody pod nogi? Wiecie kto jest winien? Oczywiście! Ja!

Ten delikatny cynizm to odniesienie do klasycznej w moim rozumieniu kłótni.

Szukamy winy w drugim człowieku. Kiedy tylko ktoś naruszy nasze ego – podświadomość zaczyna poszukiwać punktu zaczepienia, dowodów na potwierdzenie tezy, że wina jest poza nami. Taka forma autopomocy. Wyparcie. Te działanie w większości przypadków okazuje się skuteczne. Znajdujemy winnego. Bardzo często nie nas samych i dlatego – tam na półkę odkładamy przyczyny. Następnym krokiem jest udowodnienie na zewnątrz, że to nasza teza jest najprawdziwsza. Jeżeli jesteśmy otwarci po konfrontacji, znajdujemy “środek”, jeżeli nie fiksujemy się na winę.

Są też jednostki wyjątkowo ambitne. Takie, które w tym dowodzie dopatrują sensu życia, lub misji. Najczęściej to ludzie z brakiem dystansu do samego siebie. Zresztą trudno się dziwić, że nie mamy wprawy w czymś, czego nie praktykujemy.

Słuchamy o braku tolerancji, poszukiwaniu prawdy. Włączamy telewizor, a tam bicie piany na tematy, na które najczęściej i tak nie mamy wpływu. Wychodzimy do sklepu, a sąsiadka marudzi na polityka i znajduje rozwiązania w kazaniu proboszcza. Budujemy obozy pracy i w pracy, w rodzinie, wśród przyjaciół i na “kółkach” zainteresowań.

A może tak…

Odwrotnie. Poszukajmy przyczyny w sobie, ale tak z dystansem. Wyciągnijmy wnioski, pomyślmy co możemy zmienić, lub poprawić w sobie. Bo na siebie samych mamy wpływ prawie w każdym momencie życia, a przede wszystkim wtedy, gdy swoim działaniem stanowimy spójność, a co za tym idzie przykład.